czwartek, 21 czerwca 2018

Dżu dżu men potrzebny od zaraz

Obecnie rozgrywany jest "Czempionat mira pa futbołu"
W którym Polacy mieli grać tak pięknie. 
A grają jak zawsze. 
Felieton zamieszczony na starym Antysocjalu 9 lutego 2012 zawiera przemyślenia nt. rozgrywek Pucharu Narodów Afryki 2012 w kontekście realiów ówczesnego PZPN i problemów ze Stadionem Narodowym. 

Autorem jest Stary Niedźwiedź.


Polityka w Tusklandii napawa coraz większym obrzydzeniem. Ostatnio dał temu wyraz linkowany u nas Jarosław Dziubek, prawdziwy prawicowiec, wytrawny kibic sportowy, uroczy kompan i wierny komentator „Antysocjala”. Jak napisał na swoim blogu, ma tego dziadostwa powyżej uszu i zawiesza działalność.
Chciałem dzisiaj napisać kilka słów jedynie o mistrzostwach piłkarskich Afryki ale po obejrzeniu półfinału Zambia – Ghana nieopatrznie przełączyłem się na dziennik TVP1. A tam miałem wątpliwą przyjemność zetknąć się z realiami piłkarskimi polskiej komturii IV Rzeszy z wszelkimi konsekwencjami takiego posunięcia.
Niedawno z wielkim medialnym wrzaskiem dokonano otwarcia Stadionu Narodowego w Warszawie. Miał on być oddany do użytku latem, potem mówiono o terminie jesiennym ale okazało się że do trzech razy sztuka. W triumfalnych doniesieniach o zakończeniu budowy wstydliwie bąknięto iż jak na razie, na płycie stadionu brakuje trawy. Co przypomniało mi stary dowcip z czasów Gierka mówiący o wybudowaniu w którymś z dużych polskich miast nowego basenu pływackiego. Ówczesny dziennikarz telewizyjny triumfalnym głosem obwieścił że pierwsi śmiałkowie już skaczą z trampoliny a relację zakończył stwierdzeniem jak będzie wspaniale gdy basen zostanie napełniony wodą.
Na stadionie miał być rozegrany mecz o Superpuchar Polski między drużynami Wisły Kraków i Legii Warszawa. Ale jak podano dzisiaj, policja zgłosiła w tej sprawie swoje weto1. Wiadomo że kibice tych klubów szczerze się nienawidzą więc będzie to kolejny mecz „podwyższonego ryzyka”. A infrastruktura stadionu, jak powiedział jakiś pan z komendy stołecznej, nie zezwala policji na łączność między poszczególnymi jednostkami. Zatem gdyby doszło do jakiejś kibolskiej zadymy z ofiarami w ludziach i sprzęcie, prokurator zrobiłby policji trąbę z sempiterny za dopuszczenie do rozegrania meczu w takich warunkach. Więc ów mecz odbędzie się w innym mieście. Oczywiście bilety na ten planowany warszawski zostały już częściowo sprzedane.
Żeby było jeszcze śmieszniej, na tym samym obiekcie miał być też rozegrany w końcu lutego mecz towarzyski Portugalia – Polska. Jakiś POpieprzeniec ze spółki zarządzającej nowym stadionem mówił coś iż na ten termin łączność policyjna będzie już gotowa. Ale żeby było śmieszniej, ktoś inny stwierdził że jest to nierealne. Prezes PZPN już mówi o przeniesieniu meczu międzypaństwowego do innego miasta. Ale obciach już jest.
Niesfornych policjantów MAK Donald może uspokoić obietnicą że prokuraturze nałoży kaganiec. Ale komisje UEFA mają go w wiadomym miejscu i może być z tego większy skandal. A wtedy pozostaje przeznaczyć stadion na imprezy typu centralne dożynki (ten powrót do starych dobrych obyczajów z epoki PRL sikawkowy Pawlak przyjąłby z entuzjazmem) czy wiece „mniejszości seksualnych” oraz feminazistek. A na co dzień wrócić do sprawdzonych rozwiązań czyli do „Bazaru Europa”. 
A wracając do afrykańskich mistrzostw. Telewizyjni dziennikarze (z innych kanałów sportowych niż TVP a więc mający pojęcie o futbolu) przed i po meczach sporo mówią o wybijających się piłkarzach czy trenerach. Ale ani słowem nie wspomnieli o tak istotnych dla afrykańskiego futbolu postaciach jak czarownicy, w Afryce anglojęzycznej zwani dżu dżu menami.
Już podczas rozgrywek grup eliminacyjnych wielkie wrażenie zrobił na mnie czarownik drużyny Zambii. Przed meczem z Libią ani chybi za jego sprawą lunął taki deszcz jakiego dawno nie widziałem. Ten historyczny z meczu Polska – Niemcy podczas mistrzostw świata w roku 1974 w porównaniu z nim można nazwać mżawką. Oczywiście gdy deszcz ustał, na mokrym boisku Zambijczycy czuli się znacznie lepiej niż piłkarze Libii i wygrali bez problemów.
W środowym meczu półfinałowym zambijski dżu dżu men znowu dał próbkę swych najwyższych umiejętności. Zdecydowanym faworytem była drużyna Ghany której większość piłkarzy gra w znanych europejskich klubach. Zaś z piłkarzy zambijskich jedynie jeden występuje w klubie szwajcarskim z nie najwyższej półki. Ale najlepszy napastnik Ghany na początku meczu beznadziejnie wykonał rzut karny i bramkarz Zambii wybił piłkę na rzut rożny. Przez cały mecz przewagę mieli faworyci ale Zambia wykorzystała jedną z dwóch sytuacji podbramkowych i to ona zagra w finale, co już jest ich olbrzymim sukcesem.
Więc żeby z rzadka odwiedzający nasz blog pan Paweł Strzelecki nie marudził że wiecznie się czepiam rządów PO i polskiej codzienności, pozwolę sobie zgłosić konstruktywną propozycję. PZPN powinien czym prędzej zatrudnić wspomnianego wybitnego fachowca zanim inne kluby czy federacje wpadną na ten pomysł. Oczywiście nawet zambijski czarownik nie sprawi że „smudasy” znajdą się w pierwszej czwórce mistrzostw bo do tego trzeba by cudu na miarę tych które opisują Ewangeliści. Ale wyjście z najsłabszej grupy eliminacyjnej wreszcie stałoby się realne. 
Kwestie finansowe nie powinny stanowić wielkiego problemu bowiem PZPN nie jest biedniejszy od federacji piłkarskiej Zambii a poza tym ten pan może potraktować ów krótkoterminowy kontrakt jako promocję na rynku europejskim. Ale trzeba się spieszyć zanim prezes Realu Madryt dojdzie do wniosku że tylko z jego pomocą „los patafianos” mają szansę na wygranie Ligi Mistrzów. I zaproponuje mu takie honorarium o jakim Rychu, Zbychu, Miro i Grzechu ze swoimi przewalankami razem wziętymi mogą tylko śnić.
Stary Niedźwiedź
P.S.
Dzisiejsza (9 luty) prasa przytacza wypowiedź pana Romana Kołtonia, znanego dziennikarza sportowego specjalizującego się w piłce nożnej. Wedle jego informacji na ministerialnej naradzie w sprawie meczu o superpuchar pani minister sportu Joanna Mucha zadała pytanie „kto wybrał drużyny do tego meczu?”.
Widocznie ta żałosna ignorantka wybrana na stanowisko ministra sportu przez MAK Donalda nie jest w stanie sobie wyobrazić że o superpuchar gra mistrz kraju ze zdobywcą krajowego pucharu. A nie dwie drużyny nominowane przez kogoś, najlepiej przez jej pryncypała.
Jaki pan, taki kram.
Stary Niedźwiedź



1. Po tym jak reżim Chyżego Ruja zakpił z kibiców i zablokował mimo sprzedanych biletów rozgrywki pod pretekstem rzekomego braku łączności kibice obu drużyn zapowiedzieli wielotysięczne manifestacje protestacyjne. Reżimowa policja została postawiona w stan najwyższej gotowości. Ulice obstawiało około 7 tysięcy funkcjonariuszy. Kibice zakpili z reżimu Chyżego Ruja, rozeszli się do domów, zaś w samym marszu wzięło udział sześciu organizatorów. Cytując klasyka - no i w pizdu, i cały misterny plan też w pizdu. Żądni relacji z płonących radiowozów dziennikarzyny z Szechterer Beobachter i TuskVisionNetwork nie mieli czego pokazać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz