W którym Polacy mieli grać tak pięknie.
A grają jak zawsze.
Felieton zamieszczony na starym Antysocjalu 13 lutego 2012 zawiera przemyślenia nt. rozgrywek Pucharu Narodów Afryki 2012 w kontekście realiów ówczesnego PZPN i umiejętności polskich graczy.
Autorem jest Stary Niedźwiedź.
Zgodnie z moimi oczekiwaniami, drużyna Zambii zdobyła Puchar Narodów Afryki pokonując w meczu finałowym faworyzowane Wybrzeże Kości Słoniowej. W normalnym czasie ani w dogrywce żadnej z drużyn toczących wyrównaną grę nie udało się zdobyć bramki i o sukcesie „Miedzianych Pocisków” zadecydowała przedłużona kolejka rzutów karnych. W takich wypadkach jest przyjęte że jako wyniku meczu nie podaje się bilansu strzelonych „jedenastek”. Ale ja twierdzę że w tych okolicznościach faktyczny wynik meczu brzmi 3:2 dla Zambii.
W drugiej połowie zasadniczego czasu gry sędzia w pełni zasadnie podyktował rzut karny dla Wybrzeża. Wykonywał go gwiazdor Chelsea i najlepszy napastnik tej drużyny Didier Drogba. I strzelił z pół metra nad poprzeczką. W meczu cichych bohaterów czyli dżu dżu menów 1:0 dla Zambii.
Podczas zasadniczej serii rzutów karnych bramkarzowi Zambii udało się obronić jeden ze strzałów. Wszyscy myśleli że chyba jest po meczu (do tej pory piłkarze obydwu drużyn strzelali koncertowo nie dając bramkarzom żadnych szans) ale sędzia dopatrzył się przewinienia bramkarza i nakazał powtórkę która została wykonana skutecznie. Ponieważ sędziów w tym meczu jak i w całym turnieju nie sposób oskarżać o stronniczość w stylu polskiej „ekstrak(l)asy”, w mojej ocenie czarownik Wybrzeża pokazał że też zna swój fach i wyrównał na 1:1.
Ponieważ seria zasadnicza zakończyła się wynikiem 5:5, zgodnie z regulaminem strzelano dalej „parami” do skutku czyli do chwili gdy jeden z zawodników zdobędzie bramkę zaś drugi nie. Dwa razy trafiały obydwie drużyny, potem inny as Wybrzeża czyli Kolo Toure popełnił wielki błąd strzelając słabiutko blisko środka bramki i bramkarz obronił. 2:1 dla czarownika Zambii. Ale z kolei piłkarz Miedzianych Pocisków strzelił nad poprzeczką. 2:2 w meczu czarowników zaś ten z ekipy Wybrzeża okazał się godnym przeciwnikiem.
Następna kolejka rozstrzygnęła. Gracz Wybrzeża strzelił nad poprzeczką, Zambijczyk trafił i jego drużyna została mistrzem Afryki a dżu dżu men tej reprezentacji potwierdził że w swoim zawodzie nie ma równych. Choć trzeba uczciwie przyznać że jego kolega po fachu z drużyny przeciwników też pokazał że w odróżnieniu od niektórych polskich polityków nie bierze pieniędzy za darmo i stawił mistrzowi opór przegrywając honorowo.
Cieszy mnie takie rozstrzygnięcie. Większość piłkarzy Zambii to ludzie młodzi, do tej pory grający w ligach afrykańskich. Na pewno teraz dostaną propozycje z dobrych klubów europejskich co pozwoli im zabezpieczyć przyszłość swoją i swoich rodzin. Czego im z całego serca życzę.
Zaś zambijski dżu dżu men udowodnił że w swoim zawodzie po prostu jest najlepszy na świecie. I teraz może przebierać w kontraktach i grymasić a ustawieni w kolejce prezesi klubów i federacji piłkarskich muszą grzecznie spełniać jego życzenia. Pisałem wcześniej że skorzystanie z jego pomocy to jedyna szansa „smudasów” na wyjście z grupy. Ale teraz jest już za późno. A nad polską piłką nożną zbierają się czarne chmury blamażu organizacyjnego i sportowego. Ostał im się ino Tusk.
Stary Niedźwiedź
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz